Jak przekonuje wielu mechaników, filtr cząstek stałych jest w aucie zupełnie zbędny, a nawet szkodliwy. Usunięcie filtra DPF to trwałe i tanie rozwiązanie wszystkich problemów związanych z układem wydechowym, które dodatkowo zwiększa moc silnika. – „Warto się go pozbyć i najlepiej zrobić to właśnie u nas!” – przekonują. Dlaczego część mniej spolegliwych mechaników proponuje usunięcie filtra cząsteczek stałych?
Problem 0 (lub 0 problemów!)
Po pierwsze (to nam mechanik powie): Kiedyś nie było filtrów DPF i było dobrze; auta jeździły długo i niezawodnie. No tak, racja – nie było. Podobnie jak ABS-u, opon zimowych, świateł przeciwmgłowych, benzyny bezołowiowej, zagłówków etc. Czy jednak te wszystkie nowości nie są ulepszeniami? Nie warto hamować efektywnie unikając kolizji? Być dobrze widzianym w trudnych warunkach, nie truć się ołowiem i nie złamać kręgosłupa w czasie wypadku?
Po drugie (tego mechanik nam nie powie): wkład filtra DPF jest pokryty cennymi metalami szlachetnymi, m.in. platyną. Niszcząc jego strukturę, nieodwracalnie psujemy filtr, ale sam materiał nadal jest wart niemało i można go sprzedać na skupie. Często za drugie tyle, co za samą „naprawę”. Ba! Nawet nie trzeba nigdzie z tym jeździć. W naszej Pralni DPF co dwa tygodnie odbieramy telefon od chętnego na osobisty odbiór katalizatorów lub filtrów DPF.
I tak mechanik jest zadowolony, bo podwójnie zarobił. A właściciel auta zostaje z „wykastrowanym” pojazdem i problemami.
Problem 1 – kontrola drogowa
Co jakiś czas zdarza nam się znaleźć obok pojazdu bez filtra DPF. Można to poznać od razu: już to po obłokach ciemnego dymu, który za sobą pozostawia, już to po nieprzyjemnym, ciężkim zapachu spalin, jaki wokół siebie roztacza. Czy ktoś pamięta autobusy – ogórki i komfort podróży nimi? To przykład na pojazd, który „jeździł długo i niezawodnie” bez filtra DPF. Ale nie musimy sięgać do aut zabytkowych, podejrzewam, że jeździ u nas więcej Passatów B5 bez filtra niż z filtrem…
Chmury dymu widzą także służby na drogach: policja i Inspekcja Transportu Drogowego. Zachęta do kontroli auta jest niewątpliwa. Potem zatrzymanie dowodu i skierowanie na dodatkowe badanie techniczne. Nie ma wielu chętnych diagnostów, chcących podkładać się w takiej sytuacji. A koszt nowego filtra może przekroczyć wartość auta.
Oczywiście nie każdy patrol drogówki zatrzyma nasze auto, jak gdyby nie miało tablic rejestracyjnych czy jednego koła. Nie wszystkie służby są wyposażone w urządzenia, które potwierdzą brak filtra DPF w aucie. Ryzyko niby znikome. A kiedy zdarzy się pojechać za granicę? Czy niemieckie, czeskie czy austriackie służby będą życzliwe zagranicznym gościom, którzy przyjeżdżają truć im powietrze? Koszt mandatu, badań, lawety… – tu mówimy już o kilkukrotnej wartości polskich kosztów. Płacimy w euro.
Problem 2 – przegląd techniczny
O planowanych zaostrzeniach przepisów w zakresie okresowych badań technicznych czytamy już od wielu lat. Podobno przygotowane przepisy czekają w którejś z zamrażarek na lepsze czasy, a niewiele się zmienia. A jednak. Niedawno w kodeksie karnym pojawił się zapis, że za cofanie licznika w samochodzie można trafić za kratki nawet na pięć lat. Obecny rząd ochronę środowiska traktuje dość poważnie, możemy się spodziewać, że ten temat wróci. Prawo nie działa wstecz, więc mechanicy, którzy mają coś na sumieniu, nie będą się martwić.
Problem 3 – sprzedaż auta
Trafił do nas klient na naprawę filtra DPF w niedawno zakupionym aucie. Podczas demontażu okazało się, że żadnego filtra tam nie ma. Klient srodze się zmartwił. Przeczytał umowę umowę kupna-sprzedaży i odnalazł tam sformułowanie: „pojazd nie posiada wad ukrytych”. Udał się więc do sprzedawcy celem wyjaśnienia sprawy. Poprosił o zwrot kosztów uzupełnienia wyposażenia auta, bo uznał że usunięty filtr DPF wypełnia znamiona wady ukrytej. Podobnie orzekł sąd, w którym sprawa się zakończyła.
Problem 4 – awaria
Jeśli ktoś z rozmysłem wycina filtr DPF ze swojego auta, pewnie nie zakłada, że będzie korzystał z serwisu Autoryzowanej Stacji Obsługi. Ale może się zdarzyć, że komputer u pana Janka, nie wystarczy na właściwą diagnostykę. Bo sterownik gubi się, nie mając właściwych (albo żadnych) danych z czujników prze filtrze DPF. ASO nie podejmie się naprawy, jeśli zorientuje się, że w aucie nie wszystkich części. Zostaje specjalistyczny zakład wiejskiego tuningu, który wgra mapę bez DPF. Nie będzie tanio.
Problem 5 – samozatruwanie
Katalizator i filtr cząstek stałych zostały zaprojektowane, by zatrzymywać szkodliwe substancje, które bez nich dostawały by się do atmosfery. To m.in. sadza i tlenki azotu. Usuwając te filtry, sami strzelamy sobie w kolano. Bo przecież na oddychanie powietrzem, które zanieczyszczone jest tymi truciznami, najbardziej narażony jest kierowca pojazdu i jego pasażerowie. Czy naprawdę, by zaoszczędzić kilka złotych (pozornie) na regeneracji filtra DPF, wolimy truć siebie i swoją rodzinę?
Problem 6 – cringe
W ciągu ostatnich lat postrzeganie Polaków w świecie – szczególnie w Europie – bardzo się zmieniło. Bogacimy się, jeździmy na ferie za granicę na narty, na wakacje latamy do ciepłych krain. Już nie wszędzie kojarzeni jesteśmy z biednymi cwaniakami, którzy przyjeżdżają na Zachód wyłącznie do pracy i to w gorzej płatnych i mniej przyjemnych zawodach. Statystycznie zmienia się nasz status społeczny. Budujemy go cierpliwie walcząc z korupcją, sprzątając kupy po psach z trawników i kasując bilety w autobusie. Stajemy się Europejczykami. Czy jazda autem, które dymi jak smok, nie wywołuje poczucia zażenowania? Czy to nie trochę wstyd chwalić się komuś takim zabiegiem? To jakby podpinać sobie prąd z klatki schodowej, dokładać warzywa do tych zważonych wychodząc ze sklepu lub nie sortować śmieci.